środa, 20 lutego 2013

Głos pokolenia - Kurt Cobain dziś kończyłby 46 lat

20 lutego 1967 roku, w Aberdeen w stanie Waszyngton na świat przyszedł chłopiec. Rozpoczął swoje krótkie i efektowne życie zwyczajnie, jak cała reszta dzieci. Od płaczu i sikania gdzie popadnie. Kurt Cobain urodził się z jeszcze drugim imieniem - Donald, po ojcu - mechaniku samochodowym, to jednak, w miarę życia, zatarł niemal całkowicie. Matka - Wendy - była niańką.
Tym dwojgu prawdopodobnie należy bić ukłony za muzyczną edukację malca. Od najmłodszych lat dawkowali mu klasykę rock and rolla. The Beatles czy The Monkees. Zwłaszcza czwórka z Liverpoolu odcisnęła piętno na późniejszym brzmieniu kompozycji Cobaina. Lata młodzieńcze to fascynacja mocniejszymi odmianami rocka: Kiss, Black Sabbath, Sex Pistols.
Gdzieś w tym okresie pojawiło się w naszym bohaterze pragnienie zostania kimś na kształt Ozzy'ego czy Johnny'ego Rottena. Nie wiedział jednak, że zaprowadzi go to bardziej drogą Sida Viciousa. Najpierw, w 1985 roku powstało Fecal Matter, by dwa lata później ustąpić miejsca Nirvanie, stworzonej wraz z Kristem Novoselicem. Grunge eksplodował dzięki wielkiemu talentowi Kurta. Skład uformował się po dołączeniu Dave'a Grohla. Rozpoczęła się bajka. Koncerty, płyty, występy. Jednak to, co dla nas może być snem na jawie, dla Cobaina było koszmarem i horrorem. Nie mógł poradzić sobie z narastającą presją i ogromną popularnością swojej formacji. Uciekał więc w świat narkotyków.
Wydawać by się mogło, że wybawieniem będzie dla niego miłość, jednak i tu gwiazdor nie miał szczęścia. Intensywny ale też burzliwy związek z Courtney Love przyniósł mu ukochaną córeczkę a przy okazji wiele bólu, kłótni, niepewności i nieprzyjemnych sytuacji z fanami i dziennikarzami chcącymi oczernić wybrankę w oczach zagubionego piosenkarza.
Problemy ciągnęły się długo, Kurt nie mógł poradzić sobie z natłokiem rzeczy, którym musiał stawiać czoło. Uzależnienie wciągało go i niszczyło. W 1994 roku, po zakończonym tournée europejskim udał się na odwyk. Walkę przegrał ostatecznie uciekając do domu w Seattle, gdzie 5 kwietnia popełnił samobójstwo.
Cały czas mnożą się teorie, czy to może Courtney namawiała go do tego kroku, może wywierała na nim presję, może zapłaciła mordercy...
Prawda jest taka, że Kurt był odbiciem problemów swojego pokolenia. Zagubiony młody człowiek (w wieku, w którym ja jestem w tej chwili), postawiony samotnie naprzeciw wielkiego świata. Przypuszczalnie nikt nie poznał go na tyle, by potrafić powiedzieć co w nim siedziało. Był inny i wyjątkowy. Zapraszam Was do obejrzenia małej galerii poświęconej właśnie temu nieodgadnionemu i skomplikowanemu facetowi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz