piątek, 20 maja 2011

dziecko w pracy

Ostatnio zastanawiałem się, co tak na prawdę sprawia, że czujemy się dobrze w pracy.
Może chodzi o kasę? Pewnie tak, ale musi być coś jeszcze.
Atmosfera? No nie... nie mamy 15 lat żeby wierzyć w takie chwyty.
Więc co?
Dziś na to wpadłem. Praca marzeń to ta, w której znajdziemy zagubione części naszego dzieciństwa.

Kiedy tylko odkryłem ten powód, prześledziłem miejsca, w których zarabiałem do tej pory (pracownikom Urzędu Skarbowego wyjaśniam, że to wszystko jest literacką fikcją, reszta może wierzyć mi na słowo, że każde ze zdarzeń opisanych na tym blogu miało miejsce).

- pierwsza "praca" to pomaganie Marcinowi, mojemu chrzestnemu, w lepieniu glinianych dzwonków. W dzieciństwie niewiele rzeczy (poza klockami Lego) pozwalało zająć mnie na dłużej. Jedną z nich była plastelina. Im większe pudełko dostałem, tym szybciej mieszałem ze sobą wszystkie kolory w jednolitą masę i lepiłem z nich co tylko przyszło mi na myśl.

- nocki przy robieniu zniczy - krótko, ale intensywnie. Nawiązanie do sytuacji, kiedy na cmentarzu zbierałem patyki i zapalałem od lampek. Zawsze mi się dostawało. Robiąc znicze czułem, że malutki Tomek byłby wdzięczy za przysparzanie innym dzieciom rozrywki.

- aktualizacja i sprzedaż książek telefonicznych - teraz już mogę się przyznać, że w podstawówce zdarzało mi się dzwonić do ludzi i gadać głupoty, tyle, że tu płacili mi za to.

- hostel - to dopiero praca. Oglądanie telewizora nocami. Nie działo się tyle, co w "Tom i Jerry", kiedy wstawałem o 5 rano żeby bez dźwięku oglądać Cartoon Network, ale można było wczuć się w klimat. Puste schody, pusta brama. Nie trzeba iśc spać, cała noc do dyspozycji.

- laser tag - prześledziłem w wyobraźni labirynt pomieszczeń na Arenie i odkryłem, że jest dokładnie taki sam jak układ pomieszczeń w naszej bazie za blokiem. Z dumą powtarzam, że to ja ją odkryłem. Jasne, żeby do niej dotrzeć trzeba było przedzierać się przez pokrzywy, ale była tak ogromna i złożona z tylu pustych w środku krzaków, że byle poparzenia nie były w stanie zniechęcić do siedzenia w niej.

Co będzie dalej? Jest jeszcze kilka rzeczy, które lubiłem w dzieciństwie. Puszczanie lotek z okna, składanie origami, układanie ulic ze spinaczy. Z połączenia tych wychodzi, że moge spodziewać się zatrudnienia przy budowie pasów startowych dla samolotów.

Zobaczymy za kilka lat...