wtorek, 15 lutego 2011

Celina

Niech kobiece imię w tytule Was nie zmyli. To nie będzie post o miłości.

Celina przyjechała z Piekar Śląskich. Nie wiem jak się nazywa, nie wiem ile ma lat, nie wiem czy i gdzie teraz jest. Wiem, że odegrała swoja rolę w życiu moim i kilku osób, które miały z nią styczność w trakcie jej krótkiego pobytu w Gorlicach.

Już jako dziewczyna ze Śląska budziła w nas pewne zainteresowanie. Nie potrafię powiedzieć jak stało się, że nawiązałem z nią kontakt. Teraz mogę wyobrazić sobie siebie przechodzącego pod blokiem. Widzę blondynkę siedzącą samotnie na ławce, siadam z moją bezpośredniością jedenastolatka i zaczynam rozmowę od pytań wprost.
"Jak masz na imię? Mieszkasz tu? Skąd jesteś? Do kiedy będziesz?", i tak dalej i tak dalej.
 Blondynka siedzi znudzona, odpowiada znudzona ale lekko rada, że ktoś w tej dziurze się do niej w końcu odezwał. Krok po kroku poznaje kilkoro znajomych z osiedla i zaczyna działać.

Paliła papierosy. Dziwne, miała chyba 14 lat. Zaszokowani wypytywalismy czy pali "tak normalnie też"? Jak to jest, skąd bierze papierosy. Starsza siostra koleżanki wzięła macha. Zawiązała się przyjaźń skuta tajemnicą między naszym i jej miastem. Nikt nie jest w stanie powiedzieć ilu ludzi ściagnęła wtedy na drogę do zatracenia, ilu palaczy zawdzięcza jej swój dłuższy niż zwykle staż.

Miała swoja rolę - rolę Celiny - i spełniła się w niej doskonale. Jest jednym z ludzi, którzy zostają. Gdzieś w środku, w przyzwyczajeniach tak starych, że uznajemy je za swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz