Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się mniej więcej dwa lata temu. Dość szybko wchłonąłem "A Sense of Purpose" i z uwielbieniem wracam po dziś dzień do kawałków tak wielkich jak "The Chosen Pessimist".
Kiedy dowiedziałem się, że planują nową płytę, nogi pod stołem wywijały ósemki.
"Siren Charms" jest niesamowite.
Znając dorobek Szwedów spodziewałem się mroku włażącego pod skórę. Ten głodek nie został zaspokojony. Musiałem sobie jednak zadać pytanie, czy to źle. Może, w pewnym sensie, jest to powód do narzekań, ale czy można wielbić zespół, który już nie zaskakuje?
I tu docieramy do sedna. Krążek ma tyle wymiarów i warstw ile tkanka tłuszczowa sióstr Grycan razem wziętych. Po pierwszym przesłuchaniu można już wybrać sobie kawałek numero uno.
Dla mnie takim hitem od pierwszego usłyszenia jest "Rusted Nail".
Oj przywodzi wiele dobrych skojarzeń. Nie tylko z In Flames, ale też np z kawałkiem "Virgin" zespołu Manchester Orchestra. Energetyczna zwrotka, kapitalne współbrzmienie basu i perkusji, jak rozbieg do rozwalającego mózg refrenu. Już na tym przykładzie usłyszałem, jak wiele sfer mojej metalowej i rockowej duszy będzie poruszane.
W "starym" klimacie znajdziemy na płycie "Everything's Gone". Wszystko to, za co Skandynawów nosilibyśmy na rękach. Idealne połączenie tego co nadchodzi z tym, co siedzi w podwalinach sukcesu.
Dziwniejsze rzeczy zaczynają się dziać, kiedy słuchamy numerów jak "Through Oblivion", który nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z zespołem Hurts, czy "Filtered Truth".
Płytę polecam każdemu, kto nigdy In Flames nie słuchał, bo jest rewelacyjna na rozpoczęcie przygody z zespołem. Polecam tym, którzy słuchali ich od przypadku do przypadku, bo pokaże Wam, że jednak warto nieco się zagłębić w ich twórczość. Polecam też tym, którzy dobrze ich znają, bo okazać się może, że jednak nie tak dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz