wtorek, 10 kwietnia 2012

Znalezione w czeluściach telefonu

Tak, to była piękna złota jesień 2010 roku. Wasz skromny acz ubóstwiany autor przechodził szkolenie o tym, jak wciskać ludziom coś, czego nie chcą za cenę, której normalnie by nie zapłacili. Trwało to ledwie kilka dni i nie miało zawodowo ciągu dalszego. Ale udało się w tym czasie natrafić na coś, co spokojnie można nazwać, cytując klasyka, "chychłyt maltetindodi".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz