Zapanować nad czasem, który się
nie kurczy i nie podlega planom czy działaniom. Dawać ludziom złudzenie, że
można go poskromić i traktować jak drogę przez przestawianie cyfr i zmianę dat.
Przez krążenie wskazówek zegarów i kartek kalendarzy. Aż od ciągłego obciążania
nabierze dziur
i kolein. Aż nie będzie przyjemności spędzać w nim życia.
i kolein. Aż nie będzie przyjemności spędzać w nim życia.
A jednak, odkąd człowiek zdał
sobie sprawę, że czas nim rządzi, stara się odwrócić ten układ. Od początków
zależni byliśmy od ogromnego czasomierza, jakim jest świat żyjący, natura.
Każdy ma swoje miejsce gdzieś pomiędzy wschodem a zachodem słońca, czy to z
jednej, czy z drugiej strony. Pogodzeni z tym przodkowie wstawali, kiedy nocne
bestie wracały do swoich samotni. Wypuszczali oswojone zwierzęta i dzieci, żeby
schować je bezpiecznie nim nasza gwiazda zniknęła za horyzontem.
Kiedy ziemia wegetowała pod warstwą
śniegu, ludzie wegetowali spożywając suche pożywienie, czekając odwilży, by
zaraz potem sadzić, siać, płodzić i mnożyć. Dzielili ten ogrom na czas dawania
życia, pielęgnacji i zbierania plonów i śmierci. Potem, w miarę wzrostu
umiejętności zaczęło to uwłaczać godności władców świata. Bo panem nie był już
czas. Samozwańcy na dwóch nogach wyprostowali się i gryźli rękę, która ich
ganiła, przypominała o małości i nieporadności. Ugodził więc człek ten bezmiar
swoją barbarzyńską matematyką. Wbił miarę w bok absolutu. Wydzielił godzinę.
Jak pomarańczę obdarł ze skóry odrywając kolejno minuty pełne pestek sekund.
Zaczął konsumować i, aby napompować wiecznie pusty żołądek pasożyta, dzielić na
coraz mniej i mniej.Sklejone owoce poczęły tworzyć hybrydy zwane dobami,
tygodniami, zlęknionymi i wciśniętymi w szufladę stadami tygodni, miesięcy, lat…
Samozachwyt nazywania rodził Trias, Jurę czy Mezozoik. Półbogów
z przytrzymywanymi rękami, te zaś chowały w sobie uszczknięty kęs niegdysiejszej pełnej strawy.
z przytrzymywanymi rękami, te zaś chowały w sobie uszczknięty kęs niegdysiejszej pełnej strawy.
Dzielić i panować. Czas zrównany
z pieniądzem, choć wydajemy go chętniej i mniej roztropnie. Nikt go nam nie
wypłaci i nie da na kredyt. Absurdalna iluzja tego, że mamy go w garści. Mrówka
przekonana o tym, że jej mrowisko poskromiło Wszechświat. Minie on nas ogromnym
krokiem wielkoluda, zmierzającego wolno i pewnie przed siebie. Nie pyta o zgodę
i nie ogląda się na ziarenka piasku pod swoimi stopami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz